Mogę się założyć, że większość z Was pamięta Sagę Zmierzchu autorstwa Stephenie Meyer i pewnie nawet nie będę w stanie zliczyć ilu z Was ją czytało. Książka Życie i Śmierć powstała z okazji 10. rocznicy wydania pierwszego tomu sagi czyli "Zmierzchu". Ponieważ wielu czytelników krytykowało postać Belli, jako panienkę, która boi się własnego cienia i wiecznie pakuje się w niebezpieczne sytuacje, autorka postanowiła pokazać swoim fanom świat, w którym płcie zostały odwrócone. I tak to wampirka Edythe ciągle ratuje z opałów bardzo niezdarnego chłopaka o imieniu Beau. Taka skrócona wersja całej historii, kiedy to do przemiany w wampira dochodzi już w szkole tańca, była całkiem ciekawa i wprowadza do całej serii trochę powiewu świeżości, jednak osobiście i tak uważam, że pierwsza wersja historii była o niebo lepsza :)
"Od dnia, w którym Beaufort Swan przeprowadza się do miasteczka Forks i spotyka tajemniczą Edythe Cullen, jego życie przybiera niesamowity obrót. Chłopak nie potrafi oprzeć się oszałamiająco pięknej Edythe obdarzonej alabastrową cerą, złocistymi oczami i nadprzyrodzonymi umiejętnościami. Nie wie, że im bardziej się do niej zbliża, tym większe grozi mu niebezpieczeństwo. Być może jest już za późno, by się wycofać…"
Niby książka swoją premierę miała w 2016 roku, ale ja dowiedziałam się o niej przez przypadek, kiedy swoją premierę miał kolejny tom "Słońce w mroku". Nie wiem jakim cudem ten fakt przegapiłam, ale cieszę się, że mąż kupił mi ją w prezencie razem z tomem 6, za który biorę się w następnej kolejności :D
Kto z Was czytał? Jakie są Wasze przemyślenia?
Komentarze
Prześlij komentarz