Po tej maseczce spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Po
obejrzeniu kilku filmików na YT, w których vlogerki rozpływały się w zachwytach
na tą maską, tylko że w tubie, doszłam do wniosku, że skoro jest ona dostępna
również w saszetkach to czemu nie spróbować. Kosztowała mnie przysłowiową
złotówkę, ale nie jestem do końca pewna czy była jej warta XD
Zapewnienia producenta:
„Czarna maska typu
peel-off usuwająca zaskórniki i
oczyszczająca pory. Maska zmniejsza
przetłuszczenie skóry w strefie T, działa ujędrnianiająco i liftingująco. Pozostawia skórę czystą, ściągniętą, z
wyraźnie zwężonymi porami.”
Opis zaczerpnięty z drogerii elektronicznej, w której
dokonałam zakupu, czyli e-zebra.
Opakowanie i produkt:
Produkt w czarnym kolorze o dosyć fajnej konsystencji. Na
tyle dobrej, że nie było problemu z nałożeniem maseczki pędzlem. Zapach nie był
jakoś szczególnie przyjemny, ale był do zniesienia. Zapakowany w saszetkę,
wystarczającą na jedną aplikację.
Aplikacja i działanie:
Aplikacja dosyć przyjemna. Dało radę aplikować pędzlem.
Obeszło się bez brudnych paluchów i brudnego zlewu. Po nałożeniu nie spłynęła i
w miarę szybko zasycha. To już połowa sukcesu. Zdejmuje się faktycznie w jednym
kawałku, jednak jest to dosyć bolesne, ponieważ maseczka lubi wyrywać małe i
cienkie włoski. Jednak proces ten również jest do wytrzymania. Teraz
najważniejsze. Ogólnie daje słabe efekty. Nie usuwa zaskórników i nie oczyszcza
porów, jak już to raczej tylko tak zewnętrznie. Usuwa za to suche skórki i
resztę obumarłego naskórka. Daje efekt odświeżonej i lekko zmatowionej skóry.
Stąd też ocena 1/5.
Dostępność i cena:
No cóż, nie widziałam żeby te saszetki były jeszcze gdzieś
dostępne. Czarną maskę peel-off od Pilaten można dostać chyba w Rossmannie, ale
jest to duże opakowanie w tubie. Te saszetki można dostać za ok. 2zł. Ja za
swoją jak już wspominałam dałam tylko 1zł. Czy polecam? Noo raczej nie.
Komentarze
Prześlij komentarz