Przejdź do głównej zawartości

Golden Rose, My Matte Lip Ink Matte Liquid Lipstick

Te pomadki to ostatni HIT! Skusiłam się na ich zakup, między innymi dzięki Małgorzacie Smelcerz z kanału House of makeup, która bardzo je zachwalała. I muszę przyznać, że miała rację, pomadki są boskie. Jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że przy mojej bladej karnacji kolory tych pomadek wypadają o wiele ciemniej. Pomadki są ładnie napigmentowane, już jedna warstwa daje nam pożądane krycie. Do tego pomadki są mega lekkie, prawie niewyczuwalne i mają wegańską formułę. Dostaniemy je w 14-tu odcieniach, dlatego w ich gamie kolorystycznej każdy znajdzie coś dla siebie: róże, czerwienie, fiolety, brązy. Ja zaopatrzyłam się w pięć kolorów: 03, 04, 05, 11 i 13 ale planuję kupić jeszcze 01 i 02 jako odcienie bardziej nudziakowe, delikatniejsze. 

Opakowanie i produkt:

Opakowanie jest bardzo stylowe, mimo iż plastikowe. Od razu chciałam uczulić, że kolor nakrętek mocno odbiega od ich koloru w rzeczywistości, ale ponieważ samo opakowanie jest przezroczyste jesteśmy w stanie zobaczyć ich realny kolor. Pomadka jest mocno płynna, dzięki czemu jest bardzo leciutka i prawie niewyczuwalna. Do tego jest mocno napigmentowana, więc jesteśmy w stanie osiągnąć zadowalający efekt już przy pierwszej warstwie. 

Aplikacja i działanie:

Pomadki posiadają fajne precyzyjne aplikatory, którymi można pięknie wyrysować usta, bez konieczności obrysowywania ust konturówką. Jak już wspominałam wcześniej jej formuła jest bardzo lekka i nie tworzy skorupy na ustach. Z pewnością ogromnym plusem jest fakt, że daje nam ona piękny satynowy mat, bez efektu lepkości na ustach i bez dziur powstałych podczas łączenia ust. Co najważniejsze nie zauważyłam żeby pomadka jakoś szczególnie wysuszała usta, ale żeby nie było też ich nie nawilża. Nie transferuje na zęby w ciągu noszenia. Wyjątkiem jest sytuacja kiedy nałożymy za dużo pomadki w wewnętrznej części ust i kiedy produkt do końca wyschnie. Nie zbiera się w załamaniach ust i nie rozmazuje się podczas noszenia, nawet kącikach ust. Jeśli tak się dzieje to polecam po prostu nie docierać pomadką do samych kącików tylko 1mm przed. Taki zabieg sprawi, że w naszych kącikach nic się nie rozmaże i nie rozleje. Sama pomadka należy raczej do średnio trwałych ale mi to odpowiada, tym bardziej że możemy jej spokojnie dołożyć bez obawy, że zrobi nam się skorupa i że będzie to brzydko wyglądało. Co najważniejsze zjada się równomiernie, w taki jakby naturalny sposób ale tylko podczas jedzenia i intensywnego picia. W moim przypadku mogłam spokojnie napić się kawy bez obawy, że pomadka zaraz zniknie mi z ust. Dla mnie osobiście bardzo istotny jest też fakt, że nie waży się na pomadkach ochronnych, oczywiście pod warunkiem że nałożymy ją w sensownej ilości. Co do minusów. No cóż, nie jest to tak do końca formuła non-stick, a to dlatego że w zależności od koloru zostawia mniej lub bardziej widoczne ślady. Jeśli ktoś ma duży problem ze skórkami, mogą być widoczne, ale dotyczy to raczej większych i bardziej odstających skórek. 

Dostępność i cena:

Z dostępnością trochę gorzej. Oczywiście stacjonarnie możemy je dostać na wolnych stoiskach w centrach handlowych. Oczywiście ma je w swojej ofercie wiele drogerii internetowych. Ich cena regularna to zazwyczaj 19,99zł, ale można je dostać również taniej. Ja swoje pierwsze pięć kolorów kupiłam w promocyjnej cenie 14,93 w Cocolita.pl. Polecam bo naprawdę warto!

#goldenrose #mymattelipink #lipinkmatteliquid #pomadkawpłynie #liquidlipstick #pomadkamatowa #mattelipstick #beautifullips #piękneusta #piekneusta #kusząceusta #temptinglips #recenzja #review

Komentarze